sobota, 8 lutego 2014

Podsumowanie balu

PLUSY
-mam zdjęcie z Myronem Wagtailem i jego autograf
-widziałam Fatalne Jędze na żywo
-tańczyłam przytulańca z Seamusem (on wtedy już nie za bardzo kontaktował, ale liczy się fakt)
-pocałunek z Seamusem (pewnie mnie znienawidzi, jak mu się to przypomni)
-podbiłam oko Lavender
MINUSY:
-Warrington
Gdyby nie Cassius, to z pewnością wróciłabym w pełni zadowolona z tego balu. W ogóle nie mogłam się od niego odczepić. Jak ktoś mnie prosił do tańca, to miał do tego jakieś wielkie problemy. Przecież nawet nie jesteśmy parą. Kretyn. Raz chciał mnie pocałować, tylko akurat zrobiło mu się niedobrze i ZWYMIOTOWAŁ na moją sukienkę. Tak wiem, obrzydliwe. Mam nadzieję, że nikt tego nie zauważył. Szybko pobiegłam do łazienki i pozbyłam się tego jednym zaklęciem, ale i tak czułam się okropnie. Po tym zdarzeniu już ani razu go nie widziałam. Pewnie zrobiło mu się wstyd i wrócił do dormitorium. Mam nadzieję, że mnie dzisiaj przeprosi. No chyba, że tego nie pamięta... Jasną stroną tego incydentu było to, że w końcu się go pozbyłam. Mogłam teraz swobodnie zarywać do Seamusa. Zanim go zauważyłam, zdążyłam zatańczyć z Draconem, Teodorem, Flintem, Zabinim, jakimś słodziakiem z Durmstrangu i Cormakiem. Aż w końcu złapałam wzrokiem Seamusa, który popijał coś w kącie sali. Oczywiście do niego podeszłam. Jak się okazało był już nieźle nawalony. Tańczyliśmy ze sobą przez dwie piosenki (w tym przytulańca) Nie mogłam nie wykorzystać takiej okazji, więc w końcu go pocałowałam. Było cudownie! Niestety przeszkodziła nam ta głupia Lavender. Zaczęła się na mnie wydzierać, że niby zabieram jej chłopaka i tak dalej. Nie mogłam już tego słuchać, więc ją popchnęłam. Przerodziło się to w bójkę. Trochę się ze sobą szarpałyśmy. W końcu jej podbiłam oko, a ona mi złamała nos. Rozdzieliły nas jakieś dwie nieznajome mi dziewczyny. Niestety okazało się, że Seamus gdzieś.sobie poszedł. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, więc poszłam do Izby Pamięci, gdzie siedzieli starsi chłopaki z mojego domu i pili alkohol. Dołączyłam do ich towarzystwa i...
Dalej nie pamiętam.
Obudziłam się w dormitorium chłopaków z szóstej klasy. Nie wiem i nie chcę wiedzieć jak tam trafiłam, ale obawiam się najgorszego. Tak mocno mnie bolała głowa że ledwo wstałam z łóżka i powlekłam się do mojego pokoju. Pansy dała mi jakąś tabletkę i szybko poczułam się lepiej. Teraz boję się wyjść do pokoju wspólnego, bo nie wiem, czy czasem czegoś nie odwaliłam. Może po prostu się prześpię.

______________________________________________________________________________

sobota, 1 lutego 2014

Done

   Problem związany z brakiem partnera na bal szybko się rozwiązał. Niestety mojemu partnerowi daleko do ideału (ani trochę nie przypomina Seamusa). ale musiałam się zgodzić. Niby z wyglądu jeszcze daje radę, ale zalicza się do tych najbardziej zaciekłych wrogów Gryfonów, Pottera i mugoli. Wkurzają mnie takie osoby. No ale i tak nie będę przebywać z nim cały czas na tym balu, a tym bardziej tańczyć, więc wcale tak nisko nie upadłam, co nie?
   Po napisaniu wczorajszego wpisu od razu udałam się do pokoju wspólnego, żeby znaleźć Notta. Na szczęście w jego towarzystwie był tyko Zabini, a nie cała gromada Ślizgonów, jak to zwykle bywa. Trochę ich zdziwiło, kiedy się do nich dosiadłam, bo jak poprzednio wspominałam nie mam jakichś dobrych kontaktów z większością Ślizgonów i rzadko się do nich odzywam. (częściej zdarza mi się tylko rozmawiać z dziewczynami z mojego dormitorium,). Kiedy poprosiłam ich o pomoc w pracy domowej, to Blaise zaraz zaczął się sapać. Miał problem do tego, że ich zauważam dopiero, kiedy czegoś chcę i bla bla bla... Dziwi się, że z nim nie rozmawiam, skoro jest takim kretynem? Śmieszne. Na szczęście Teodor go uspokoił i w końcu razem się wzięliśmy do pisania mojego eseju. Starał się mi wytłumaczyć o co w tym wszystkim chodzi, ale za bardzo go nie słuchałam.  Byłam zajęta rozglądaniem się po wszystkich chłopakach w pomieszczeniu i zastanawianiem, który z nich nie znalazł sobie jeszcze pary. Odpowiedź nadeszła dość szybko. Niespodziewanie podszedł do naszego stolika Kasjusz Warrington (!) i poprosił mnie "na słówko". Iiii... zaprosił na bal. Trochę mnie zamurowało, bo akurat najmniej się go spodziewałam.  Kiedy mnie zapraszał, to tak słodko się uśmiechnął, że oczywiście zaraz zrobiłam się cała czerwona, Na pewno wyglądałam jak jakaś napalona idiotka, a przecież on mi się nawet nie podoba. (Moja miłość wybiera się na bal.z tą głupią krową Lavender. Załamka)  Na szczęście już po wszystkim. Mam partnera na bal i dodatkowo odrobioną pracę domową z transmutacji. Teraz potrzebuję jedynie snu.

      __________________________________________________________________________

piątek, 31 stycznia 2014

Put your wands up!

ALE NUMER. FATALNE JĘDZE MAJĄ WYSTĄPIĆ NA BALU BOŻONARODZENIOWYM. CZYŻ ŻYCIE NIE JEST ZBYT PIĘKNE? POZNAM SIĘ Z MYRONEM, ON MNIE POKOCHA, RZUCĘ DLA NIEGO SZKOŁĘ, NAGRAMY WSPÓLNIE ALBUM, WYJEDZIEMY NA SESZELE I BĘDZIEMY SZCZĘŚLIWI DO KOŃCA ŻYCIA. SAYONARA FRAJERZY!
Hohohoo
Chwileczkę... Przecież bal jest za tydzień. Na brodę Merlina. Pomocy. Zabijcie mnie. Całkiem zapomniałam. NIE MAM PARTNERA NA TE GŁUPIE DENSY. Dopiero zdałam sobie z tego sprawę. Ale wstyd... Jak mogłam zapomnieć o czymś takim? Przecież wszyscy mnie wyśmieją, jak przyjdę sama! Pansy mi właśnie powiedziała, że tylko Vincent i Gregory nie mają z kim iść z naszej klasy. To znaczy, że nawet Milicenta kogoś znalazła (albo ktoś ją). Kurde, czy ja jestem aż taka paskudna, że nikt mnie jeszcze nie zaprosił? Nie wiem co wykombinuję w takim krótkim czasie. Może przez ten tydzień znajdzie się ktoś, kto na przykład wcześniej wstydził się do mnie podejść, albo po prostu nie udało mu się z jakąś laską z wyższej ligi i będę jego ostatnią deską ratunku? Skoro na nikogo z poza domu nie mam co liczyć, a prawdopodobnie większość osób ze Slytherinu parę już ma, to mam bardzo marne szanse. Chyba muszę zaraz zrobić jakiś zwiad i dowiedzieć się, kto nie ma z kim iść, żeby wiedzieć wokół kogo się zakręcić. Na początek zejdę do pokoju wspólnego. Rzadko tam przesiaduję, bo czuję się nieswojo w tym towarzystwie, ale to może być powodem, dla którego nie zostałam przez nikogo zaproszona. Wezmę sobie coś do czytania i usiądę w widocznym miejscu, to sobie o mnie przypomni jakiś chłopak bez pary. Zgodzę się na pierwsze zaproszenie i będę miała spokój. O ile w ogóle ktoś będzie chciał ze mną iść. Okej, idę realizować swój plan. Cholera, będę trochę podejrzanie wyglądać, bo nigdy się nie pokazuję w pokoju wspólnym. Co robić, co robić? Moźe pójdę z moją zaległą pracą domową z transmutacji do kogoś kto tam siedzi? Zawsze polegam tylko na siebie w tych sprawach, ale nie oddałam tego eseju na drugi termin i McGonnagall wyraźnie powiedziała, że dostanę szlaban, jeśli go nie przyniosę na następne zajęcia. Teodor jest bardzo dobry z tego przedmiotu, więc mogę do niego się o to zwrócić. Tylko nie wiem jak to zrobić, skoro przez te niecałe cztery lata nie przeprowadziliśmy ze sobą żadnej dłuższej rozmowy. Walić to, przecież muszę mieć jakiś pretekst, żeby tam posiedzieć. Teodor ma pewnie jakieś znajomości, więc zapytam go, czy zna kogoś, kto również nie ma z kim iść i może mi załatwi parę. Problem rozwiązany. Co ja się w ogóle martwię. W przeciągu kilku godzin na pewno się ktoś się do mnie zwróci.
Ważniejsze jest to, że ponownie zobaczę Fatalne Jędze na żywo. Myron, nadchodzę!

  ____________________________________________________________________________


czwartek, 30 stycznia 2014

Początek

    Hmm... Nie mam pomysłu, jak kreatywnie zacząć pisanie tego pamiętnika, więc po
prostu się przedstawię. Nazywam się Sally Smith. Mieszkam w Mansfield (w hrabstwie Nottinghamshire). Pochodzę z rodu czystej krwi. Mimo to moja rodzina nigdy nie
służyła Sami-Wiecie-Komu. Ojciec został zamordowany z rąk samego Czarnego Pana,
kiedy odmówił dołączenia do kręgu Śmierciożerców. Gdy matka się o tym dowiedziała
szybko uciekła z kraju wiedząc, że w ramach zemsty będzie chciał dopaść całą naszą
rodzinę. Wróciliśmy dopiero, kiedy Sam-Wiesz-Kto został zniszczony przez małego
Pottera. Po powrocie, mamę zatrudniono jako uzdrowicielkę w Szpitalu Świętego
Munga. Spędzała tam większość swojego czasu, dlatego też wychowywała nas głównie
babcia. Skoro już mowa o rodzinie, to przedstawię również moich braci. Młodszy ma na
imię Zachariasz. Chodzi do trzeciej klasy i jest Puchonem (Po tacie. Chyba cała
rodzina ze strony ojca była w Hufflepuffie). Trudno się z nim dogadać. Jest strasznie
wredny i arogancki. W młodości często się ze sobą kłóciliśmy. Teraz mamy ze sobą
nikłe kontakty. Wydaje mi się nawet, że mnie unika. I dobrze, bo nie muszę znosić tej
jego nadętej gęby. Starszy z braci nazywa się Jackson i jest na piątym roku w
Gryffindorze. Razem ze swoim najlepszym kumplem Cormakiem McLaggenem uchodzi
za jednego z najprzystojniejszych chłopaków w szkole. Za to ma bardzo trudny
charakter. Jest bezczelny, nigdy nie potrafi przyznać innym racji i ogólnie uważa się
za lepszego od wszystkich (całkiem bezpodstawnie jak na mój gust). Mimo to w
dzieciństwie dość dobrze się dogadywaliśmy. Wspólnie kibicowaliśmy Zjednoczonym z
Puddlemere i ćwiczyliśmy Quidditcha na naszym podwórku. Niestety wszystkie moje
kontakty z rodziną się pogorszyły z dniem, w którym zaczęłam naukę w Hogwarcie.
Powodem tego był fakt, że zostałam przydzielona do Slytherinu. W sumie to sama się
zdziwiłam, że trafiłam akurat tam, bo byłam pewna, że najbardziej nadaję się do
Gryffindoru No ale mówi się trudno, prawda? Przecież nie wstąpię sobie do
Śmierciożerców tylko dlatego, że większość popleczników Czarnego Pana wywodzi się
z tego domu... Moja rodzina najwyraźniej tego nie rozumie. Wszyscy nagle zaczęli
mnie traktować chłodniej, z pewnym dystansem i do tej pory nie zaakceptowali tego
jaka jestem. Pewnie dlatego i ja siebie sama nie akceptuję. Czuję, że nie pasuję do
otaczających mnie Ślizgonów i niezbyt swobodnie czuję się w ich towarzystwie. W
Hogwarcie nigdy nie znalazłam sobie przyjaciół. Większość osób z innych domów nie
chce mieć ze mną do czynienia tylko dlatego, że jestem ze Slytherinu. Za bardzo im
się nie dziwię, bo też odpycham od siebie innych Ślizgonów, ale naprawdę byłoby miło,
gdybym miała kogoś, z kim mogłabym spędzać swój wolny czas. Tak więc jestem
skazana na samotność. W szkole średnio sobie radzę. Bardzo dobrze mi idzie jedynie
podczas zaklęć, chociaż z eliksirów również mam w miarę zadowalające wyniki. Mam
duże problemy z transmutacją i zielarstwem. Nienawidzę obu tych przedmiotów i
jestem z nich kompletnie beznadziejna, a przez to, że nie mam nikogo, nie wiem do
kogo się zwrócić o pomoc. Mogłabym poprosić o to kogoś z mojego domu, ale nie chcę
okazywać słabości przed tymi ludźmi. To jeszcze obróci się przeciwko mnie. Jeżeli
chodzi o mój wygląd, to wydaje mi się że mam przeciętną urodę. Raczej nie wyróżniam
się z tłumu. Jestem szczupłą, niewysoką dziewczyną o zielonych oczach. Mam bardzo
jasną cerę i długie blond włosy Wiele osób mi wytyka, że jestem ponura i nigdy się nie
uśmiecham, ale i tak uważam, że mam dobre poczucie humoru. Widocznie nie mam
powodów do uśmiechu w towarzystwie tych podłych ludzi, których bawi jedynie cudze
nieszczęście. Ehh, z kim ja żyję? Muszę powoli kończyć pisanie, bo praca domowa z
eliksirów sama się nie odrobi, więc dodam jeszcze tylko parę słów o sobie. Jestem
wielką fanką Fatalnych Jędz (CAN YOU DANCE LIKE A HIPPOGRIFF?) i wprost
ubóstwiam Myrona Wagtaila. Widziałam ich tylko raz na żywo podczas koncertu
granego z Hobgoblinami w Nottingham dwa lata temu i to był najpiękniejszy dzień
mojego życia. W wakacje znów będą grać niedaleko mojego miasta, więc mama na
pewno mi pozwoli się na to wybrać. To na razie koniec z mojej strony, musi mi starczyć
trochę atramentu na esej dla Snape'a. Napiszę coś za kilka dni, kiedy tylko będę miała
wolną chwilę. Więc see ya!

       _________________________________________________________________________